wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 1




-To była zima godzina osiemnasta jechałem autem i wtedy to się stało... Nie zauważyłem nadjeżdżającego samochodu z przeciwka,płatki śniegu zakryły przednią szybę.Nic nie widziałem... oprócz dwóch kul światła zmierzających w moją stronę.nie wiedziałem co się dzieje po chwili czułem jak uderzam z potężną siła głową o kierownice, jak auto się przewraca wypada z autostrady prosto do rowu,więcej nie pamiętam-myślę

Leże w sali szpitalnej całkiem sam,rozglądam się strasznie tu ciemno jedyne światło dobiega z okna.

Po godzinie przyszedł lekarz.
-Bardzo mi przykro ale nie będzie pan mógł chodzić-odparł lekarz
-Ale,ale jak to?-zapytałem wstrząśnięty
-Jeszcze raz bardzo mi przykro,przepraszam muszę już iść-powiedział i wyszedł
-Nie będę chodzić-pomyślałem załamany.

-James!-powiedziała Lili
Nie odpowiedziałem
-Jutro cię wypisują-powiedziała uradowana Lili-powinieneś się cieszyć że żyjesz.
-Wolę umrzeć niż być do końca życia kaleką,nic mi z życia nie zostało-krzyknąłem zdenerwowany
-Jak... jak możesz tak mówić,nic ci z życia nie pozostało?-zapytała z łzami w oczach
-Nic mi nie zostało.
-Czyli jestem niczym,dobrze rozumiem w takim razie radź sobie sam!-powiedziała i wyszła płacząc
-Lili to nie tak,nie o to mi chodziło-powiedziałem ale ona mnie nie słyszała.


O dwunastej byłem już w domu,musiałem nauczyć się jeździć na wózku inwalidzkim,sam..zupełnie sam.Zadzwoniłem do Lili ale ona nie odbierała,w szpitalu jak mówiłem ,że zostałem z niczym nie chodziło mi o nią,ale zdawałem sobie sprawę co ona teraz przechodzi.Jej ojciec zmarł tydzień temu bardzo to przeżywała bo to on ją wychował. jej matka ich zostawiła gdy ta miała 7 lat.Wiem jak to jest stracić bliską osobę... gdy miałem 12 lat mój brat wracał ze szkoły nie popatrzał czy coś nie jedzie na ulicy i wtedy samochód go potrącił. Patrzałem na śmierć mojego jedynego brata. Widziałem jak leży w kałuży krwi,podbiegłem do niego on powiedział mi żebym nigdy się nie poddał,że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście i zamknął oczy.Cały zapłakany krzyczałem żeby wracał,żeby mnie nie opuszczał chociaż to i tak było na nic.To było 20 lat temu a ja pamiętam jakby to było wczoraj...